fbpx

6ty dzień Razem dla Świata – 144.000 Świetlanych Sekund

Rozwiń skrzydła i leć!

  1. Czy warto iść za Głosem Serca by robić, to co się kocha?
  2. Reakcje bliskich na nasze spełnianie marzeń i skutki tego
  3. Czy jest jakaś podpowiedź jak pogodzić: finanse, marzenia i niekoniecznie przychylność i cierpliwość bliskich  w przyglądaniu się temu?

zobacz film (live)  na YT z 16.11.2020, tutaj…

Do Garści Przydatnych Informacji z 16.11.2020 ROZWIŃ  SKRZYDŁA  I  LEĆ!

 – Praca Marzeń – Hobby – Działanie, które nas uszczęśliwia

 

W nawiązaniu do mojej wypowiedzi (nagrany live na YT) podsumowuję:

Wspaniale jest robić w życiu to, co się kocha i jeśli trzeba, mieć za to wynagrodzenie na godny byt – chociażby na podstawowe potrzeby życia i dalszy rozwój.

 

Są ludzie, którzy nie potrafią wykonywać czegoś tylko i wyłącznie dla pieniędzy, odkładając swoje zainteresowania tzw. hobby  na wieczne później czyli do lamusa. Woleliby zarabiać mniej ale robić coś z radością. Robić to, co ich motywuje do życia. Gdy tego nie robią – usychają, marnieją i nikt nie będzie miał pożytku z takiego „partnera, dziecka, rodzica”. Dla nich ta radość i miłość do tego co robią jest siłą napędową – wtedy potrafią wstać o dowolnej porze lub nie kłaść się spać lub jechać daleko i znosić wszelkie trudy. Inne zajęcie, inna praca choćby prezesowski fotel w ekskluzywnym biurze i wysoka pensja nie są tym motorem, który ich napędzi.

Teoretycznie każdy Człowiek chciałby robić tylko to, co kocha (gro nawet nie wie co też miałby to być…) ale chcę wspomnieć o takich, którzy w każdej innej pracy zmarnieją błyskawicznie. Robienie czegoś z musu przetrwania blokuje w nich wszelką radość, zapał a nawet chęć życia, bo i tak często się zdarza. Mam na myśli pewnego rodzaju „wrażliwe Dusze”.

Super byłoby mieć wsparcie (odsłuchaj video) ale co zrobić jak rodzina nie daje go a jeszcze szturcha takiego „delikwenta” żeby przestał żyć mrzonkami i zabrał się do roboty? Wyszukuje wszystkie jego nieudane próby pójścia za Głosem Serca i jest to dla nich twardy argument, że taki/ taka do niczego się nie nadaje? Nie do zajęcia o którym wspomina, że to jego/jej marzenie?  Co zrobić gdy rodzina porusza  poczucie winy w kimś takim, że jest ciężarem i nieodpowiedzialnym lekkoduchem? W takiej sytuacji trudno temu komuś wystartować, bo ma wciąż podcinane skrzydła. A bliscy potem tylko mówią: „no widzisz, od razu wiedzieliśmy…” lub „a nie mówiłem..?”. Drugie podejście do zarobkowego wystartowania z czymś, co się jednocześnie kocha jest wtedy trudniejsze a trzeciego może już nie być. Taki ktoś może całkiem zamknąć się w sobie, skostnieć od lęku i tylko gorzknieć nie wierząc w siebie i mając żal do innych.

Trzeba też zrozumieć bliskich, że mogą wysyłać takiego ktosia do jakiejkolwiek pracy nie czekając na rozkwit jego „rzekomych talentów”  (nie lubię używać słowa: osoba a dlaczego to pewnie niektórzy wiedzą…) i trzeba wziąć pod uwagę, że mogą mieć rację. Kij ma zawsze dwa końce.  Z czegoś trzeba zrobić opłaty i jeśli się generuje koszty (mieszkanie, jedzenie, ubrania, środki czystości, przejazdy, smartfon na poszukiwanie szansy życia, książki czy kursy rozwojowe i wiele innych) to wypadałoby mieć również swój udział w pokrywaniu ich. Warto więc podjąć pracę, która pozwoli na to, by nie być ciężarem dla innych jednak…

Niech ta chwilowa praca zarobkowa nie przedłuży się do końca życia, bo może być ono krótsze…

Dobrze by było aby bliscy wtedy dali wsparcie i żeby taki ktoś równocześnie rozwijał się w tych swoich zainteresowaniach, które mają mu umożliwić otrzymywanie wynagrodzenia za coś, co uwielbia robić i zrobi z radością, z miłością gdy będzie to podstawą jego  „zawodu”, działalności.

Niestety, bywa, że bliscy zadowoleni z wypchania do roboty delikwenta żyjącego, ich zdaniem „mrzonkami”, bo nie wierzą w jego „rzekomy talent” wciąż krytykują jego marzenia, plany i uważają, że nie dosyć jest pieniędzy, by ten rozwijał coś, co uznane jest za „chwilowy zapał”.  Wolą aby taki „dziwak” nawet siedział w domu przed TV i zajadał się czymś ale żeby przynajmniej nie „cudował. Potem jeszcze mogą się żalić na los jakiego to mają lawiranta w rodzinie, wszystko na ich barkach…Wszelkie kursy w tym kierunku uważają za stratę czasu i pieniędzy. A tamtemu „licznik bije”, bo tyle tylko mógłby pracować gdziekolwiek, ile czasu potrzeba na przygotowanie się i wystartowanie w czymś co go/ją „kręci”. Jeśli „przymusowe roboty” przedłużają się to wkraść może się nie tylko zniechęcenie do działania, nawet do hobby, choroby, zgorzknienie, brak sił ale i depresja. Potem trudniej się z tego wydobyć. O tym ile to kosztuje u psychoterapeuty i ile trwa już nawet lepiej nie wspominać.

Tak więc rodziny – wspierajcie jeden drugiego i traktujcie poważnie fakt, że czasami ktoś nie jest w stanie pracować długo w dziedzinie, która jest odległa od jego zainteresowań o lata świetlne!

A Wy, Którzy wiecie co chcielibyście robić z radością, która Was motywuje do działania i daje chęć życia – dajcie sobie i rodzinie na to czas, dokładajcie się do kosztów ale równolegle przygotowujcie pas startowy do zarabiania na swoich talentach, marzeniach i róbcie to bez poczucia winy a jeśli raz, drugi czy choćby setny coś nie wyjdzie – NIE PODDAWAJCIE SIĘ! Idźcie do przodu choćby kroczek po kroczku! Da Wam to większą pewność bez ryzyka, poczucie zmierzania do celu, czas na radzenie sobie ze wszystkim dookoła. Przygotowanie fizyczne, mentalne i psychiczne na nowe, które nadchodzi. Poprawiajcie relacje z bliskimi ale też dajcie sobie więcej samoakceptacji, bo reakcja bliskich może wskazywać, że sami nie dość cenicie siebie! Trenujecie odporność na przeciwne wiatry, stosujcie mnóstwo sposobów, by marzenie się ziściło a tak będzie. Ten opór jest po to, by wyszlifować diament, który każdy w sobie nosi. Wówczas łatwiej sobie poradzicie mimo różnych kolei losu i będziecie mieć więcej szacunku do tego co robicie a dzięki temu inni też tego szacunku nabiorą – do waszych działań, talentów (rzekomych mrzonek…) i do Was.

Pamiętajcie – Wszyscy  utalentowani i Wasze rodziny – można prosić o wsparcie Anioły,  afirmować, modlić się, wizualizować i prosić o najlepsze zakończenie zamiast zniechęcać się czy poddawać. Sposobów jest mnóstwo tylko trzeba chcieć do nich dotrzeć a wszystko uda się! Potem, gdy Człowiek się już ustabilizuje w tym co robi i materii przychodzi czas na działania charytatywne. I to jest piękne!

Znam mnóstwo Ludzi, którym wiatr wiał w oczy, rodziny rzucały kłody pod nogi, brakowało sił i wiary w siebie, padali na kolana raz po raz, podczas gdy inni oglądali TV z piwkiem lub chipsami w garści i dzisiaj ci Ludzie mają rozwinięte swoje przedsięwzięcia, są zamożni, szczęśliwi, spełnieni i całkiem odmienieni. Wytrwali! I Warto było!

Ja też robię to, co kocham i też nie było łatwo, wiem o czym mówię i piszę. Wytrwałam.

 

Z życzeniami sukcesów na ścieżce Robienia tego, Co się Kocha i co zapewni Wasz BYT lub przyczyni do charytatywnego pomagania innym czy choćby uszczęśliwiania innych ,

Venisjana

 

pracujemy nad tym aby pobrać nagranie z FB i udostępnić na stronie

póki co szukaj materiału na FB czyli  tutaj:

 

Na FB w naszej grupie 144.000 Świetlanych Sekund są też inne materiały: pdfy, medytacje o godz 11 i godz 23 każdego dnia oraz medytacje i garść info o 14.40

zapisz się i bądź na bieżąco!